Z pewnością wiele razy złapałaś się na ten krążący mit, że im bardziej intensywne treningi, mniejsza ilość kalorii, tym Twoje efekty treningowe będą szybsze i bardziej spektakularne. Niestety, nie ma w tym krzty prawdy, zaraz się o tym przekonasz na przykładzie historii Marleny, która kiedyś też uwierzyła w to kłamstwo.
Skąd bierze się pomysł na tak restrykcyjne traktowanie swojego ciała?
Mocne treningi, duże cięcia kalorii są w świecie sportu dobrze znane – zwłaszcza w sportach sylwetkowych. Gdybyś jednak porozmawiała z trenerami, którzy zalecają swoim podopiecznym taki system pracy i odżywiania, szybko rozumiałabyś, że to nie jest ich stały tryb działania.
Spore cięcia kalorii, tzw. pompa mięśniowa i sukces gwarantowany, bo jeśli chodzi np. o zawody bikini fitness, każde widoczne włókno mięśniowe działa na korzyść uczestniczki, a nie ma innej do tego drogi, jak mocny trening i duży deficyt.
Choć to dla ich organizmów nie jest najzdrowsze, to jednak pod kontrolą profesjonalisty i na krótkim odcinku czasowym, można w taki sposób zadziałać. Piszę można, bo dzieje się to na potrzeby zawodów, występów i to pod kontrolą specjalisty i lekarza. Tym bardziej że uczestnicy zawodów tego typu mają już wypracowane zdrowe nawyki żywieniowe, a ich ciała są zaprawione do treningów, więc lepiej reagują na takie chwilowe działanie.
I teraz ważna rzecz. Jako trener, który swego czasu działał na sali treningowej, zresztą sam trenowałem intensywnie – mogę Ci powiedzieć, że amatorzy (tacy, jak my) nawet nie zdają sobie sprawy, jak brutalny bywa świat sportu i jakie wyrzeczenia stoją na drodze do jednego występu, gdzie uczestnik w czasie 2h prezentuje się jury.
Jak ktoś nie utrzymuje się z faktu bycia sportowcem, to ma też inne obowiązki i jego ciało nie jest gotowe na wyrzeczenia, które sportowcy sobie fundują.
W normalnym życiu takie mocne cięcie kalorii i zajeżdżanie się treningami do niczego dobrego nie prowadzi – zwłaszcza jeśli swoją przygodę ze zdrowym stylem życia dopiero zaczynasz. A skąd się to bierze? No proste, każdy chce mieć spektakularne efekty, w możliwie najkrótszym czasie. Idzie lato, potem mamy inne pory roku, gdzie trzeba wyglądać, więc będę powtarzać to do znudzenia: Chcesz być zdrowa, zadbaj o formę na lata, a nie tylko na lato.
Mocny deficyt kaloryczny i ciężkie treningi – prosta droga do utraty zdrowia i motywacji
Wyobraź sobie taką sytuację – podopieczna 35+, normalna kobieta powiesz, kiedy ją zobaczysz. Postanawia pierwszy raz od szkolnego WF, ruszyć z kanapy, bo chce zrzucić trochę kilogramów, poczuć się z sobą lepiej i ogólnie być zdrowszą. Trafia od razu na mądrą głowę, która jej mówi: Trenuj dużo, jedz mało, a efekty będziesz mieć w mgnieniu oka. No i OK, może na początku waga spada (mało je, dużo się poci, traci wodę), ale po tygodniu z utęsknieniem patrzy na kawałek szarlotki i tabliczkę czekolady.
Nie mówiąc o tym, że każdego dnia czuje coraz większą niechęć na myśl o treningach. Czy działając w tak ekstremalny sposób, można długo utrzymać motywację? No raczej nie. Wiesz już teraz, skąd przy wielu „dietach cud” bierze się efekt jo-jo.
Jeśli zależy Ci na trwałej zmianie nawyków, na zdrowiu po prostu, musisz totalnie zmienić swoje myślenie. Nie szukać drogi na skróty, ale działać mądrze.
Historia podopiecznej Marleny – zobacz, jak niekorzystnie zadziałał u niej duży deficyt kaloryczny
Wiesz już, skąd wziął się pomysł na duże restrykcje dietetyczne i reżim treningowy i kto może go stosować (nie bez konsekwencji). A teraz posłuchaj historii Marleny, kobiety takiej, jak Ty, która zrozumiała, na czym polega problem.
„Zacznę od tego, że we wrześniu zeszłego roku postanowiłam wreszcie „wziąć się za siebie”. Weszłam na dietę 1700 kalorii, zaczęłam biegać, a raczej ruszać się, bo początkowo, gdzieś do listopada, to były raczej marszobiegi – kondycja na więcej nie pozwalała.
Tu masz dokładnie to, o czym Ci mówiłem. Na nic wielkie zrywy, jak organizm nie wie, co to trening i musi się go nauczyć, a na to potrzeba czasu.
Początkowo było super, waga spadała, ja czułam się świetnie. Niestety długo to nie trwało. Ćwiczyłam coraz więcej, 5-7 godzin w tygodniu, jadłam coraz mniej (1600, potem 1500 kalorii), a waga praktycznie stała w miejscu. Do tego czułam się coraz gorzej, ciągłe zmęczenie, rozdrażnienie i koszmarne bóle głowy.”
Organizm na takie traktowanie zaczął odpowiadać reakcją obronną. Nie miał siły ciągnąć tej zabawy, jaką zafundowała mu Marlena. Zmęczenie i bóle głowy z pewnością sprawiały, że z dnia na dzień chęć do działania była coraz słabsza. Posłuchaj, co stało się dalej.
„Wtedy trafiłam na plan Silna Biegaczka. I po kilku transmisjach Adama zmieniłam podejście. Zaczęłam trenować według planu. I odpuściłam dietę i obsesyjne liczenie kalorii. Przez te 8 tygodni dałam organizmowi odpocząć, jadłam według potrzeb, nie starając się utrzymać deficytu kalorycznego. Treningi sprawiały mi przyjemność i wreszcie czułam się dobrze (chociaż czasem czułam ból mięśni, o których istnieniu nie wiedziałam), minęły bóle głowy.”
Widzisz, jak dobrze skomponowany plan może wszystko zmienić?
Nie mówię, że musisz akurat korzystać z moich planów, bo to jedyna słuszna droga (choć będzie mi miło 😉 ). Chcę jednak podkreślić, że aby efekty Twojej pracy były zadowalające i trwałe, muszą być poprzedzone działaniem z głową. Odpowiednie odżywianie, takie, które dostarczy Twojemu ciału odpowiednich składników i doda mu energii, nie sprawiając, że będziesz czuła się ociężała lub będziesz cierpieć psychicznie, bo nie możesz czegoś tam zjeść.
Przeczytaj też wpis:
Jak mierzyć efekty odchudzania bez używania wagi?
Kasia i Lidia – jak wyglądała u nich metamorfoza, której zazdroszczą sąsiadki?
Zastanawiasz się pewnie, czy oprócz poprawy samopoczucia u mojej podopiecznej Marleny zmieniło się coś innego? Wiem, każdy czeka na te magiczne cyferki ;P Kiedy jednak zaczniesz działać tak, jak ona, cyferki przestaną mieć dla Ciebie znaczenie, gwarantuję!
„A efekty bardziej wizualne? Też są!
- – 3 kg na wadze,
- – 3 cm w talii,
- – 3 cm w udzie,
- – 2 cm w łydce,
- Mniej „budyniowate” ramiona i uda,
- Redukcja cellulitu,
- I efekt wow na pośladkach.
Jedyne czego żałuję, to to, że trafiłam na plan tak późno. Nie męczyłabym się bez sensu przez pół roku. Teraz tydzień przerwy i zaczynam Bieganie i hantle, tym razem pilnując już lekkiego deficytu kalorycznego.”
Mam też post Marleny, która po 365 dniach podsumowała swoją pracę. Zobacz, co napisała:
„Wiecie jaki jest dzisiaj dzień? Właśnie stuknął mi rok na planach Adam Borkowski – Trener ! Przez ten czas przerobiłam w kolejności: silna biegaczka, Bieganie i hantle, silna biegaczka 2, hantle, hantle 2 i w międzyczasie kurs slow fit. Właśnie skończyłam hantle 2 i to chyba dobry czas na podsumowanie ”
Jak widzisz rok to dobry czas, nie tylko na robienie “czegoś tam”, tylko na konkretną pracę. Marlena po roku ma za sobą 5 planów + materiał ze SlowFit, dzięki któremu zaczęła wspierać swoje wybory żywieniowe.
“Pamiętam swoje początki i swoje wątpliwości na grupie widziałam same zgrabne dziewczyny, piszące relacje z planów, na których zgubiły 2 kg. I gdzie tu ja z moim ponad 20 kilogramowym nadbagażem? Jednak szybko przekonałam się, że plany działają cuda! Przez ten rok zgubiłam jakieś 10 kg tłuszczu i łącznie kilkadziesiąt cm w obwodach! Pośladki się podniosły, nabrały kształtu, zniknął (no prawie całkiem) budyń z ramion, ładnie zaczęły rysować się na nich mięśnie, nogi są jędrniejsze i szczuplejsze, cellulit zniknął prawie całkiem.
Zniknęły koszmarne bóle głowy i pleców, ciągłe zmęczenie i rozdrażnienie. I co najważniejsze – nauczyłam się słuchać swojego ciała, przestałam się katować dietą 1500 kalorii , obsesyjnie ważyć i mierzyć. Wiem kiedy ruszyć się mimo lenia a kiedy lepiej odpuścić i dać sobie czas na regenerację. Jestem silniejsza i czuję się świetnie. Nie próbuję już przyspieszać zmiany, każdy kolejny trening przybliża mnie do celu.”
Może zainteresuje Cię też wpis:
10 powodów dlaczego warto trenować z programem
Czy wiesz, że jestem do Twojej dyspozycji?
Zapraszam Cię na cykliczną Kawę z Trenerem. Gdzie? Na moim fanpage Adam Borkowski – Trener na Facebooku lub Instagramie. Jak wolisz:) Kiedy? Sprawdź najbliższy termin w wydarzeniach na moim Facebooku.
Klasyka. Mało jedzenia. Dużo treningów. Stres. Bóle głowy. Zmęczenie. Złość na siebie, na brak efektów. Znowu wpędzanie się w poczucie winy. Duże oczekiwania. Takie błędne koło funduje sobie wiele kobiet.
Spora część z nich się nigdy do tego nie przyzna, ale próbują po swojemu. Próbują bez konsultacji ingerować w swój jadłospis, obcinając praktycznie do zera przyjmowane kalorie, częstując się posiłkami z zapasem kaloryki, jak dla dziecka.
Czy można tak funkcjonować? Można. Tylko co to za życie. Kto ma czas i siłę na taką zabawę? Ja nie? Marlena też nie, a Ty?
Ja mam dzieci. Muszę mieć siłę na zabawę z nimi. Chcę być, uczestniczyć, odpowiadać na ich pytania, a nie leżeć plackiem zły, zmęczony i wściekły. Zestresowany, poddenerwowany głodem, swoją sytuacją i brakiem wyników.
To można zamienić na efekty. Na mądry trening i racjonalne podejście do jedzenia.
Co na to Marlena?
“Moim ulubionym planem jest bezapelacyjnie Bieganie i hantle. Niestety obecnie mój grafik nie chce się rozciągnąć na tyle, by zmieścić 5 dość długich treningów. Dlatego po zimie z planami na hantlach (bo wiecie – bieganie zimą to dla mnie jak kara) w przyszłym tygodniu startuje znów z bieganiem, ale tym razem na planie Bieganie i jędrne ciało.
Jeśli zastanawiasz się, czy warto zacząć, to przestań i bierz się do pracy. Naprawdę nie ma sensu czekać, ani tym bardziej kombinować po swojemu, ja straciłam tak pół roku i sporo zdrowia i nerwów ”
Co ja Ci tu będę mówił. Marlena pokazała, na co teraz zwraca uwagę, gdzie jej zdaniem był błąd i jak sobie dzisiaj radzi.
Mam nadzieję, że historia Marleny zainspirowała Cię do wytrwałej pracy i skutecznie zniechęciła Cię do szukania drogi na skróty. Jeśli chcesz, to z chęcią pomogę Ci w tej drodze.
Pamiętaj, trenuj z głową
Adam Borkowski, Trener Kobiet